No i już po ... Chrzest rzeczywiście odbył się w kaplicy, hmmm ... powiem tak - 7 chrztów w maleńkiej kaplicy w taki upał ... momentami robiło mi się słabo :/ Ksiądz ... nie koniecznie pozytywnie nastawiony do dzieci, raczej odbębnił mszę i tyle ... zamieszanie, bo dużo ludzi, tłok, a mało miejsca ... ale to nie ważne. Najważniejsze, że Wikunia zniosła to wszystko dobrze, była bardzo grzeczna, nie płakała.
Podczas imprezki też była przegrzeczna, w sumie głownie spała :) I dawała sobie robić fotki, hihihi
Generalnie wszystko się udało :) No i teraz dalej życie będzie się toczyć własnym torem :)
Jutro wizyta w poradni audiologicznej, jutro u ortopedy - oby było ok!! Trzymajcie proszę kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz