niedziela, 8 lipca 2007

9 dzień ćwiczeń

Za mną 9 dzień ćwiczeń (gdzie tam do 42 ...) - jak na mnie, to naprawdę sukces, chyba jeszcze nigdy nie wytrwałam w codziennych ćwiczeniach tak długo ... jest ciężko, ale kurcze, postanowiłam sobie wytrwać, oby mi się udało. Teraz zresztą mam podwójną motywację, mój mąż też ze mną ćwiczy, byłoby mi głupio, gdyby on wytrwał, a ja bym odpadła ...

W końcu troszkę się rozpogodziło, ale coś mi wiadomo, że nie na długo. Ładuję więc akumulatory. Na jutro zaplanowałam cały (no prawie cały) dzień na działce, na słoneczku ... muszę nałapać promyków, naładować się pozytywną energią, żeby mi jej starczyło na kolejne deszczowe smutne dni ....

Zauważyłam, że ostatnio jestem strasznie krytyczna. Ba, niesłusznie krytykują, oczywiście najczęściej męża. Nawet się nie zastanowię, a już krytyka ciśnie się na usta ... a jak się zastanowię, to oczywiście nie miałam racji :( Tak naprawdę to jestem zmęczona (co mnie oczywiście wcale nie usprawiedliwia), nie małą!! Mimo, że czasem płacze, że czasem już nie wiem, co robić, ona daje mi dużo radości i sił!! Jestem zmęczona strachem o nią, niepewnością ... tyle obaw .... teraz przed nami kolejna wizyta u lekarza, tym razem neurolog ... potem badanie słuchu, dalej wizyta u ortopedy ... ile można .... Obawa o to, czy wszystko jest ok, wykańcza mnie, moja psychika siada ... trudno mi myśleć o czymś innym, myślę tylko o tym i o tym i tak w kółko :/ Mam nadzieję, że teraz wszystko się wyjaśni i to na plus oczywiście i na jakiś czas będziemy mogli sobie odpuścić bieganie po lekarzach ....

Brak komentarzy: