piątek, 30 listopada 2007
Smutki mamy
Wczoraj Wikusia miała operację. Mocno to przeżywałam już na długo przed. Jakoś się trzymała, wspomagając sie Deprimem i nie tylko. Ale sam dzień operacji :( Dwa straszne momenty. Pierwszy kiedy zabrali mi mała na salę operacyjną. Tragedia, tego się nie da wyrazić słowami, co ja wtedy czułam i ta godzina, która, miałam wrażenie, trwa całą wieczność. I drugi, kiedy przynieśli małą, bladą, płaczącą, łkającą w taki dziwny sposób, umęczoną, z wenflonem w nóżce ... Byłam przy mamie po narkozie, sama ze sobą po narkozie, wszystko to było trudne, ale widok własnego dziecka w takim stanie .... tego się chyba nie da zapomnieć. Próby noszenia, ukojenia bólu, nie przynoszące rezultatu na długo. Te smutne, dziwne, nieobecne oczka :( To było bardzo trudne i bardzo smutne. Obecność męża dużo pomogła, a jakże, ale to wszystko na długo pozostanie w mojej pamięci :(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz