piątek, 23 grudnia 2011

sobota, 1 października 2011

Remont czas zacząć ...

Ostatnimi czasy wielu ludzi w moim bloku robi lub robiło remont ... no i nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wiadomo, że nadchodzi taki czas, że coś w mieszkaniu wymienić trzeba, ale ... no właśnie ALE ... chyba w tym wszystkim wypadałoby być także człowiekiem kulturalnym, zdającym sobie sprawę z tego, że żyjemy i mieszkamy w grupie, a nie na bezludnej wyspie.
Od niedawna remont kojarzy mi się, z wiecznymi głośnymi odgłosami (rekord: 2 dni wiercenie niemal non stop :/), z odgłosami naprawdę głośnymi po godzinie 20 a nawet po 21, z brudem, bałaganem, z pyłem - unoszącym się wszędzie, na klatce schodowej, na poręczach, na schodach, na moich drzwiach, w windzie - nie sprzątanym na bieżąco, z ciągle zablokowaną windą, z zablokowanym wejściem do klatki schodowej, z koszami na śmieci pełnymi mebli, drzwiczek z szafek, ewentualnie z muszlą klozetową stojącą i nie - pachnącą na klatce schodowej ...
Ludzie, dlaczego myślimy tylko o sobie?
W bloku mieszkają ludzie starsi, dzieci, oni chyba też mają swoje prawa ... potrzebują spokoju, czasu na sen, na odpoczynek ...

niedziela, 18 września 2011

Mamą przedszkolaka być

No tak, bycie mamą przedszkolaka jest cudowne :) Pierwsze występy dziecka, wyciskające łezki z oczu, obserwowanie pierwszych przyjaźni, obserwowanie jak nasze dziecko dojrzewa każdego dnia, jak staje się coraz bardziej samodzielne, coraz mądrzejsze, jak wiele z przedszkola wnosi w nasze życie ... niestety wnosi też choroby. I tu cudowności nagle się kończą. Chyba tylko mama innego przedszkolaka, wie o czym mówię (wniosek ten wynika z dość ogólnego niezrozumienia poprzez resztę populacji). Ciągły strach, lęk, ciągłe nasłuchiwanie czy to kichnięcie to tylko tak jednorazowo, a ten kaszel ... suchy czy mokry, jednorazowy czy już coś się rozkręca, i ciągły prawie niekończący się katar - fridy, kropelki, spray, syropy, tabletki, cud specyfiki na odporność, stosy chusteczek, to wszystko zaczyna się piętrzyć, gdzieś w kuchni, czy łazience, a na nasza głowa na pełnych obrotach - ciągłe myślenie i pamiętanie, jak co dawkować i kiedy, obserwowanie objawów, wizyty u lekarzy ...
Po pierwszym roku przedszkola, czuję się niemal specjalistką od chorowania dziecięcego. Gdy idziemy z córką do lekarza, bez zastanowienia wyliczam kiedy dokładnie i jakie objawy wystąpiły, w jakiej kolejności, z jakim nasileniem, jakie leki już zastosowałam i w zasadzie już wiem, czego się dowiemy, co nam zostanie zalecone. Oczywiście do zaleceń się stosuje, bo lekarzem nie jestem.
W końcu następuje wyleczenie, dziecko znowu wkracza w progi przedszkola, znowu dzieją się różne cudowności, ale w głowie mamy i w sercu, gdzieś ciągle tkwi ten strach i obawa. Nerwowo spoglądam na oczka, niby niecelowo sprawdzam czółko, dopytuję o samopoczucie ... bo wiem, że te cudowności nie potrwają długo, że lada moment znowu coś się sypnie ... że dziecko znowu straci coś fajnego w przedszkolu, tym razem teatrzyk, innym bal, kolejnym, wycieczkę, czy sesję zdjęciową, a może Mikołaja ...
Tak, wiem, sama zdaję sobie sprawę z tego, że takie nerwowe i lękowe podejście do sprawy, nie jest zdrowe, dla mnie, nie jest dobre, ale inaczej nie umiem. I chyba nie tylko ja. Wiem, że mamy chorowitych przedszkolaków bardzo podobnie do tego podchodzą i też spotykają się z ogólnym brakiem zrozumienia ze strony niemal wszystkich ...

My właśnie "zaliczamy" pierwszą chorobą w tym roku szkolnym. 10 dni przedszkola i ... już!!! Bomba wybuchła ... jutro w przedszkolu teatrzyk, dziecko chciałoby iść ...

Dużo zdrowia wszystkim przedszkolakom, i spokoju ich mamom!!!!!!!

sobota, 17 września 2011

może najlepiej bez tytułu ...

Ostatnio wiele się działo i wiele razy miałam chęć wpaść tu i napisać coś, ale ... no ale właśnie, zawsze było coś, innego, ważniejszego ...

W tym roku spędziłam wczasy nad morzem. Można powiedzieć, że to mój pierwszy raz, gdyż swego rzeczywistego pierwszego nie pamiętam,miałam kilka lat. Nasze morze mnie zauroczyło, zafascynowało, i tak zwyczajnie zakochałam się!!!!!!
To, że lubię słońce, wylegiwanie się na plaży, kąpiele, to jedno. Tego mi podczas urlopu nie brakowało. Ale jest coś jeszcze, to szum morza, to uczucie, że mimo tłoku na plaży jest się samemu i ten szum jest tylko dla nas - a jednocześnie przysłania rozmowy innych. Cudowny piasek i spacery, brodzenie w morzu i ten kompletny brak celu, spacer dla spaceru. Zachód słońca nad morzem - bajeczny ... Teraz trudno mi będzie wybierać się na wczasy w inne miejsce.
Już tęsknię, już marzę o kolejnym takim urlopie. Ale nie tylko, marzę o zobaczeniu morza jesienią i wiosną i podczas zimy ...
A gdyby tak jeszcze znaleźć bursztyn ... bursztynek ...

niedziela, 22 maja 2011

3 lata

Dzisiaj mijają 3 lata, od kiedy straciłam tatę. Wydawać by się mogło, że to już dość długi okres czasu ... może i tak, ale mimo wszystko ból pozostaje. Zresztą powiedział mi ostatnio ktoś, że taki ból nie znika, nie zmniejsza się, to tylko my uczymy się coraz lepiej z nim żyć. I to prawda. I ja się uczę. Jest lepiej niż 3 lata temu, jest lepiej niż w zeszłym roku, ale nie zmienia to faktu, że tęsknota i smutek są ogromne. Ostatnio byłam ze znajomą w szpitalu, sama się "zgłosiłam" do pomocy, ale musiałam wyjść - zalała mnie taka porażająca fala .... hmmm strachu, smutku, dziwnego odrętwienia .... zwyczajnie nie umiałam sobie z tym poradzić. Gdy wyszłam na zewnątrz, czułam się lepiej, te mury już mnie tak nie ograniczały, te drzwi, fartuchy .....

sobota, 1 stycznia 2011

Nowy Rok

No i mamy Nowy Roczek ...
W tym roku bez postanowień, bo się łapię na tym, już któryś rok z kolei, że nic z tych postanowień nie wychodzi, że szybko o nich zapominam. Więc po co się trudzić, na tworzenie ów postanowień - bez sensu. Tak więc w ten rok wkraczam jedynie z nadzieją, że nie będzie on gorszy niż poprzedni, a może ciut lepszy - było by miło :)
I tego życzę wszystkim czytającym :) A jeśli macie swoje postanowienia, niech się spełnią :) zrealizujcie je :)